Niektórzy twierdzą, że to kryzys wieku średniego inni, że przesadna (albo nawet chora) pogoń za zdrowym stylem życia, jeszcze inni, że to czysty narcyzm, a ja zacząłem biegać po prostu – dla zdrowia.
Im człowiek bowiem staje się starszy tym częściej myśli o konieczności zadbania o zdrowie, bo o ile będąc nastolatkiem czy dwudziestoparolatkiem wydaje nam się, że będziemy wiecznie młodzi, piękni i w idealnej formie to o tyle wraz z oddalającą się datą naszych narodzin, przybywającą tu i ówdzie zbędną tkanką tłuszczową zaczynamy mieć co do tego wątpliwości. Zwłaszcza gdy wystające z naszych uszu i nosa włosy przypominają nam wujka z którego jeszcze nie dawno śmialiśmy się, bo wyglądał jak Gargamel. Dziś nieuchronnie to my zbliżamy się do dnia w którym kiedyś nagle coś nam „pstryknie” w plecach, a w nocy nie wiadomo dlaczego będziemy się budzić i spacerować do łazienki.
Mamy dwa wyjścia:
możemy czekać biernie na te dni użalając się nad sobą, co rusz rezerwując sobie miejsce w przychodni do specjalistów, albo próbować cieszyć się życiem pomagając zdrowiu utrzymać właściwy poziom. Czy uda nam się oszukać czas i być ciągle młodym?- pewno że nie, ale warto chociaż próbować trzymać w miarę dobrą formę choćby po to, żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia. A że przy tym nasz organizm i umysł zyska i dodatkowo może być wesoło i ciekawie to już tylko bonus.
Dowody naukowe.
Bieganie to chyba pierwsza myśl jaka przychodzi nam do głowy kiedy myślimy o poprawie formy fizycznej. Jest ono też często rekomendowane przez lekarzy jako łatwa i skuteczna forma zgubienia kilku zbędnych kilogramów, przyczyniając się jednocześnie do ogólnej poprawy sprawności fizycznej.
Jak dowodzą badania naukowe opublikowane w 2014 roku na łamach Journal of the American College of Cardiology śmiertelność biegaczy jest mniejsza o 30%, a ryzyko chorób serca mniejsze aż o 45% w stosunku do niebiegających systematycznie. Ponadto żyją oni średnio o 3 lata dłużej.
Badania prowadzone były przez 15 lat na ogromnej, ponad 55-cio tysięcznej liczbie uczestników i zostały upublicznione przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jak i rząd USA.
Trudno podważać wyniki tak obszernej pracy naukowej.
Więcej o badaniu można przeczytać tutaj. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0735109714027466
Jak zacząć biegać?
Wielu zadaje sobie to pytanie, często tłumacząc się jednocześnie: „…no ale jak zacząć kiedy ja nie mam czasu?”. W gruncie rzeczy to chyba jest im wygodnie mieć takie wytłumaczenie. To, że dzisiaj społeczeństwo jest zabiegane w dużej mierze zawdzięcza samemu sobie. Nowy samochód, większy dom bądź mieszkanie, coraz to droższe i nie do końca potrzebne gadżety. To wszystko często za pożyczone z banku pieniądze na które trzeba pracować dodatkowe godziny, albo wolne soboty i niedziele. W tym wszystkim nie ma czasu na bieganie, na zadbanie o własne zdrowie.
A jak wykazują wyniki przytoczonych wyżej badań wcale nie trzeba spędzać na bieganiu wielu godzin, żeby znacząco poprawić stan zdrowia zmniejszając jednocześnie ryzyko jego utraty. Wystarczy zaledwie 50 minut tygodniowo i to wcale nie jakoś szybko, spokojne tempo pozwalające na prowadzenie rozmowy w zupełności wystarczy. Warto też mieć świadomość tego, że serce to po prostu mięsień, który jak każdy inny mięsień znacząco się wzmacnia gdy jest systematycznie trenowany.
Biegać można zacząć na krótkich dystansach (2-5 km), można zacząć od szybkich marszy, można zapisać się na siłownie i biegać na bieżni, można założyć motywujący zegarek, który liczy nam kalorie, kroki i coś tam jeszcze, albo zainstalować motywacyjną aplikację na smartfona, można się wystroić w najnowszą kolekcję ciuchów dla biegaczy, można…a dobra, dajmy spokój, wszystko to można a i bez tego wszystkiego też można. Można zacząć biegać tu i teraz, trzeba tylko stanąć przed lustrem, popatrzeć sobie prosto w oczy i zapytać samego siebie: czy ja chcę być zdrowy? Czy ja chcę mieć mocne serce, płuca, mięśnie? Czy ja chcę się dobrze czuć, nie mieć problemów z ciśnieniem krwi, wysypiać się dobrze, mieć energię do życia i cieszyć przypływem pozytywnych emocji? Jak dowodzą liczne badania bieganie wyzwala endorfiny, które pozytywnie wpływają na nasze samopoczucie. Są one nazywane „hormonami szczęścia” gdyż wprowadzają nas w dobry humor, a to z kolei przekłada się na zdrowsze podejście do życia i kreatywność w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Słowem: jeśli uświadomisz sobie co możesz zyskać gdy zaczniesz biegać i co możesz stracić jeśli tego nie zaczniesz a do tego co będzie jeśli za rok, dwa, pięć nic się nie zmieni w niezdrowym trybie życia i żywienia to myślę, że jest to wystarczający powód do tego żeby jednak zacząć biegać.
My ludzie często jednak musimy coś najpierw stracić, żeby to dopiero później docenić. Taka durna ludzka natura.
Wydaje nam się, że kilkunasto, albo kilkudziesięcio letni okres niezdrowego trybu życia da się później naprawić tabletkami i kilkoma wizytami u lekarza. Niestety, to tak nie działa.
Co można zyskać?
Oprócz poprawy zdrowia, kondycji i ogólnego samopoczucia bieganie może też być ciekawym sposobem na spędzanie czasu razem z rodziną, przyjaciółmi. Można łączyć miłe chwile z czymś rozwojowym. Mam tu na myśli pewną formę „podróżowania z bieganiem” i wcale nie chodzi mi tu o bieganie na przykład z plecakiem z Krakowa nad morze (swoją drogą ciekawy pomysł ). Interesujące może być jednak zwiedzanie połączone z jakimiś zawodami. To pomysł bardziej mojej żony, który na poczatku nie za bardzo mi się podobał bo nie jestem jakimś zapalonym turystą, ale po jakimś czasie w sumie wydaje mi się całkiem ciekawy. Chodzi bowiem o to, żeby wyszukać sobie jakieś ciekawe miejsce które chciałoby się zobaczyć, sprawdzić kiedy tam organizowany jest jakiś bieg i wtedy wyjechać na kilka dni. Często zebranie się ot tak, żeby jechać w takie miejsce spotyk się z całą lawiną przeciwieństw: a to nie mam wolnego w pracy, a to nie do końca jestem przekonany, a to może innym razem bo coś tam, coś tam. Planując to jednak pod kątem zawodów uruchamiamy pewną machinę począwszy od zapisania się, później kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne przygotowania treningingowe, organizacja logistyczna itd. To wszystko determinuje do działania i przyczynia się do tego, że wyjazd taki staje się celem do którego dążymy małymi kroczkami i to właśnie daje efekty. Często jest bowiem tak, że mówi się „a, pojechalibyśmy gdzieś” i tyle, nikomu nie chce się tego organizować, ogarniać całego wyjazdu, brakuje jakiegoś determinatora do działania. Taką iskrą do działania jest właśnie uczestnictwo w zawodach. Myśl o starcie mobilizuje do działania, do tego aby wziąć się za siebie i nie siedzieć na tyłku tylko działać!
Pamietam jak moja żona biegła maraton we Wrocławiu a ja z dziećmi jeździliśmy na rowerach wzdłuż trasy maratonu, skracaliśmy sobie drogę przez starą cześć miasta i znów w innym miejscu widzieliśmy jak Aga biegnie. Tym sposobem widzieliśmy uczestników po kilkanaście razy, ale co było w tym jeszcze fajnego to to, że przejeżdżając przez miasto rowerem mieliśmy jeszcze czas, żeby „wyłapać” kilka ładnych miejsc. Oczywiście przydałoby się trochę więcej czasu na zwiedzanie, ale można i to jakoś zorganizować. Dla mnie najwartościowsze z tego typu wypraw jest to, że miło i aktywnie spędziliśmy czas wspólnie i co jeszcze ważniejsze – takich wspomnień dzieciom nikt nigdy nie odbierze, to zostanie na zawsze. To chwile o których nie raz jeszcze wspominamy i które zawsze miło się nam kojarzą mimo, że dla Agi to był najcięższy jak do tej pory maraton.
I teraz zobacz – chwile i wspomnienia tak cenne dla rodziny miały swoje źródło właśnie w bieganiu. To ogromna korzyść.
Kolejnym tego typu „hybrydowym” weekendem był maraton w Stavanger połączony z wycieczką na Preikesolen. Bieg i wycieczka w piękne miejsce – dwie pieczenie na jednym ogniu a do tego niezapomniane chwile spędzone razem z rodzinką i znajomymi.
Działaj!
Myślę, że dobrym sposobem do rozpoczęcia działań jest wyszukanie sobie jakiejś imprezy biegowej najpierw w swoim mieście i zapisanie się na listę startową. To naprawdę determinuje do działania. Często w tego rodzaju zawodach jest organizowanych kilka biegów o różnych dystansach, tak więc nie ma problemu z dobraniem czegoś dla siebie. Kiedy się już zapiszesz i jeszcze do tego poinformujesz o tym rodzinę, znajomych będzie to w pewnym sensie deklaracja, która dodatkowo będzie Cię motywować, (nie no, muszę się wziąć w garść, termin zawodów się zbliża, co oni wszyscy sobie o mnie pomyślą!). Ja tak miałem przy wyzwaniu „Arna Nipa 40/40”, zadeklarowałem oficjalnie na Facebooku, że ruszam i to później było dla mnie dużą motywacją.
Wierz mi – po złożeniu takiej deklaracji o wiele łatwiej będzie Ci znaleść czas na trening i dostosować zajęcia zawodowe i obowiązki codzienne do biegania. Teraz właśnie bieganie, przygotowywanie się do startu staje się sprawą priorytetową. A najlepsze dla Ciebie w tym wszystkim będzie to, że to właśnie Twoje zdrowie najbardziej na tym zyska. Wiedz, że jeśli teraz nie znajdziesz czasu na zadbanie o zdrowie to bez wątpienia znajdziesz go kiedy je utracisz. Wtedy już nie ma „zmiłuj się”. Swoją drogą to strasznie dziwne i niezrozumiałe – dążymy do tego aby nasze życie było zdrowe i trwało jak najdłużej a jednocześnie ciężko jest nam zorganizować je sobie tak, żeby temu pomóc. Ciężko jest nam wygospodarować kilkadziesiąt minut tygodniowo na profilaktykę, ale bez problemu znajdujemy czas kiedy już się zdrowie wali i trzeba leżeć w szpitalu. Życzymy sobie i innym zdrowia, ale tak ciężko jest zrobić coś dla niego i poświecić odrobinę swojego czasu, żeby mu pomóc. Dziwne prawda?
Podsumowanie.
Podsumowując można dojść do jednego, jakże banalnego wniosku – czas dzisiaj poświęcony na poprawę zdrowia przyniesie efekt w przyszłości. To jak inwestycja długoterminowa. Dziś zainwestuję trochę – kiedyś odbiorę więcej. Można oczywiście dzisiaj z niej zrezygnować, nikt przecież nie każe nam tego robić, można nadal prowadzić sobie beztroskie życie, wszystkie wolne chwile spędzać nie angażując się specjalnie w aktywność fizyczną, nie podnosić za bardzo rytmu serca, wylegiwać się miło grillując i popijając piwko jednocześnie uśmiechając się szyderczo na widok biegaczy, czy innych aktywnie spędzających czas. Można mieć takie podejście, ale trzeba pamiętać, że wcześniej czy później trzeba będzie nam za to zapłacić. Trzeba mieć tego pełną świadomość. Twierdzenie „a jakoś to będzie” albo udawanie, że problemu nie ma jest nieodpowiedzialne i przypomina chowanie głowy w piasek. Tak zdrowia się nie poprawi, na pewno nie. Inwestycje w zdrowie to działania długoterminowe a te są najbardziej pewne i opłacalne. Ich brak może przynieść w przyszłości opłakane skutki. Ludzie często słysząc słowo „inwestycje” od razu mają na myśli inwestycje finansowe, a przecież inwestycje w nasze zdrowie to obok inwestycji w naukę najważniejsze z nich. Te finansowe też są ważne, ale jak to się mówi: „są rzeczy ważne i ważniejsze”. Może czas odpowiedzieć sobie na pytanie: co jest dla mnie ważne? Coś w swoim życiu przewartościować, zmienić kolejność priorytetów. Może to właśnie teraz powinieneś pomyśleć o skutkach Twojego dzisiejszego postępowania, o tym jak będzie wyglądało Twoje zdrowie za kilka lat jeśli w nie teraz nie zainwestujesz i jak może wyglądać jeśli to zrobisz. Jeśli patrząc na zdjęcia z przed dziesięciu lat widzisz ile Ci przybyło tu i ówdzie tego niepotrzebnego, pomyśl co będzie za kolejne dziesięć, dwadzieścia. Może to właśnie dziś trzeba się poważnie zastanowić i pochylić nad tym tematem. Oczywiście nie twierdzę, że trzeba teraz tylko biegać, od rana robić brzuszki a kiełbaskę z grilla i budkę z kebabem omijać z daleka – nie, nie o to mi chodzi, nie popadajmy w skrajność. Chodzi mi o mądre i rozsądne podejście do swojego życia i zdrowia, o coś co jest złotym środkiem, o coś co powtarzam jak mantrę mojej rodzince, ale często też samemu sobie – RÓWNOWAGA!
Gorąco zachęcam do refleksji bo czas nie stoi, on ciągle biegnie, tak więc – biegnij i Ty!