Co zyskałem dzięki postowi Daniela.


1.Zbliżenie się do Boga.
Niewątpliwie najcenniejsza rzecz jaką zyskałem w tym Wielkim Poście. Wspomniany już Ojciec Adam z kanału „Langusta na palmie” mówi o wypełnianiu głodu modlitwą, żeby zawsze kiedy chce nam się jeść prosić Pana o pomoc. Jeśli poprzez modlitwę zbliżamy się do Boga (a tak wszak jest) to jak najbardziej ma to sens. Rzeczywiście o wiele więcej się modliłem w tym okresie, kilka rzeczy w swoim życiu przewartościowałem, uporządkowałem myśli i tym samym zbliżyłem się do Boga.

2.Moc silnej woli.
W pierwszych dniach postu wciąż kusiły mnie leżące na stole trufle w czekoladzie, które żona dostała w prezencie. Spokoju też nie dawały mi słodkie owoce, orzeszki, chipsy i inne śmieciowe chrupki.
Myślałem nawet, żeby poprosić wszystkich domowników, aby nie afiszowali się z różnymi przekąskami bo robi mi to okropnego smaka i trudno jest mi to znosić. Pomyślałem jednak o wymiarze duchowym tego postu. Ma to być wszak świadome wyrzeczenie się czegoś co moje ciało pragnie, tak? Dlatego ostatecznie zdecydowałem – niech słodycze stoją wciąż na stole, dzieci niech chrupią co tam mają, a zapachy gotowanych potraw niech unoszą się swobodnie w kuchni. Niech to będzie trochę jak ten szatan, który kusił Jezusa przez 40 dni na pustyni, nie dając mu spokoju. Na tym przecież polega walka z samym sobą i ze swoimi słabościami. Trudno przecież powiedzieć, że ma się silną wolę jeśli nie wystawi się jej na próbę. Słowem – trudno mówić o walce gdy nie ma wroga.

3.Wymiar zdrowotny.
To kolejna ogromna korzyść płynąca z trzytygodniowej diety. Tak, Post Daniela to pod względem ilości i tego co jemy nic innego jak dieta owocowo-warzywna. Badania naukowe prowadzone przez dr. Ewę Dąbrowską udowadniają wprost dobroczynny wpływ tej półgłodówki. Organizm oczyszcza się od zaległych w nim złogów białkowych, skrzepów, toksyn i czegoś tam jeszcze o czym szeroko pisze wspomniana pani doktor i szczerze to trudno dyskutować i podważać dowody naukowych badań i wieloletnich obserwacji.

4.Nowy smak.
To naprawdę ciekawe jak potrafią smakować warzywa o których istnieniu wiedziałem od dziecka, a o których w dziwny sposób zapomniałem. Kalafior, brukselka, seler, buraki i wiele innych smakują doskonale, zwłaszcza gdy powracasz do nich po długim czasie, aż wstyd się przyznać kiedy ostatnio jadłem któreś z nich. Buraki czerwone to chyba na wigilię.

5.Szacunek do jedzenia.
Ludzie bardzo często nie doceniają tego co mają (ja oczywiście też się na tym łapię). Przez powszechny, bezproblemowy wręcz dostęp do żywności nie mamy bladego pojęcia co to jest głód. Często wyrzucamy całe masy jedzenia, wcześniej wydając na nie kupę ciężko zarobionej kasy. Wymyślamy, że ten dzisiejszy smak to już nie to samo co kiedyś; „hmmm, dawniej to była kiełbasa, nie to co dziś”. Gwarantuję każdemu, że jeżeli jadłby tą kiełbasę raz na miesiąc, albo dwa razy do roku to odnalazłby w niej ten zapomniany smak. Tak jest z większością żywności, ogranicz ją na jakiś czas a zobaczysz jak znowu Ci zasmakuje. Przez taki post nabiera się szacunku do tego co się ma na talerzu, nic na nim nie zostaje, czyściuteńki, wręcz wylizany ląduje w zmywarce. Każdy okruszek wydziobany jak przez wiecznie głodnego wróbelka.
Takie doświadczenie daje dużo do myślenia.

Podsumowując korzyści płynące z Postu Daniela nasuwa się pewna refleksja:

JESTEŚMY DZISIAJ SZCZĘŚLIWYMI LUDŹMI!
Tak, mamy to szczęście, że nie żyjemy w świecie gdzie szaleje wojna, bieda i głód. Mamy pełne (często aż za bardzo) brzuchy i lodówki, a półki w sklepach uginają się od jedzenia na które bez większych problemów nas stać. Mamy świadomość tego, że nie zagraża nam głód, który jest trudny do wyobrażenia sobie kiedy jest się sytym. Dokuczający w poście głód choć lekko przybliża nas do tego co musieli przeżywać ludzie zsyłani do różnych obozów czy więzień. Oczywiście nadal nie mamy o tym bladego pojęcia. Lekki głód w poście ma się nijak do tamtych katuszy i ani nie śmię tego porównywać.
Dziś niestety wciąż jest wiele miejsc na świecie gdzie ludzie są niedożywieni albo wręcz głodni. Może gdyby każdy z nas obowiązkowo musiał przechodzić przez taką lekką, chociaż kilkudniową półgłodówkę, poczuć choć odrobinę czym jest głód, nie mówiąc już o świadomości braku dostępu do żywności czy wody, może gdyby absolutnie każda istota na świecie systematycznie co jakiś czas świadomie głodowała, może wtedy nie byłoby na świecie głodu. Bo głód to dla wielu z nas wciąż tylko rzeczownik.

I daj Bóg aby tak już zostało.


2 thoughts on “Co zyskałem dzięki postowi Daniela.

  1. Jasiu, moim zdaniem tu nie ma co komentować. A żeby to robić to powinno się chociaz raz podjąć tak wielkie wyzwanie, jakim jest post. Myślę że każdego z nas czytających Twoja lekturę wprowadzisz przede wszystkim w wielkie zadumanie…. nad samym sobą,Ze mną tak właśnie było, nawet chyba jeszcze jest….Wielki szacunek Jasiu.

    1. Dzięki za miłe słowa. Piszesz „wielkie wyzwanie” a ja Ci powiem, że te wielkie wyzwania to my wszyscy tak na prawdę podejmujemy codziennie. Inna sprawa, że często z nimi przegrywamy i to jest problem. Po prostu często nie jesteśmy wystarczająco silni. A taki właśnie post może być idealnym treningiem silnej woli.
      Miło też słyszeć, że tekst skłania do refleksji. Jeśli komuś się przyda i pozytywnie na niego wpływa to jest to dla mnie ogromny sukces.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *